piątek, 14 sierpnia 2009
Witam was Bardzo serdecznie na moim blog-u :)
to tyle z formalności.
Wiec podróż była DŁUGA!
Chce napisać żę dla mnie było to niezłe przeżycie - pierwszy raz leciałem samolotem.
Najpierw śmiesznie małym z Warszawy do Amsterdamu - miałem fajną miejscówkę koło okna jak co druga osoba - dwa rzędy po 2 osoby. Głosy o obrzydliwym jedzeniu na pokładzie były wysoce prawidłowe- byłem tak głodny że zjadłem wszystko:)
Po 30 minutowym biegu na lotnisku w Amsterdamie (przylot z jednego końca a odlot z drugiego) wsiedliśmy do dużego boeinga 767:) ten był cool a United Airlines serwowało jedzenie na jakimś poziomie (mikrofali:P ale mieliśmy małe telewizorki więc odświeżyłem sobie Volwerina i obejrzałem Seventeen Again.
Po 8 godzinnym locie wylądowaliśmy na lotnisku a Waszyngtonie. Na lotnisku nie mogłem się powstrzymać przed z próbowaniem kuchni regionalnej - polecam każdemu kto nie brzydzi się tłuszczu frytki i burgery z "Five guys". Z stamtąd miniaturowym samolotem śmigłowym (dla odmiany po odrzutowcach) na lotnisko w Charleston - samolot był kapitalny 37 miejsc w sumie - rzucało go jak łódkę w trakcie sztormu - podobno nasze lotnisko docelowe słynie z turbulencji :) zdjęcie samolotu w górnym rogu:)
Na lotnisku czekał na nas Dr Wyatt w raz z żoną i samochodami które nas przewiozły do akademika (na razie tylko tymczasowego lokum)
Wypadało bym żeby odniósł się do tego co zastałem na miejscu - zrobię to jutro :) (ze względu na różnicę czasu post może ukazać się u was nawet w niedzielę)
Jednym słowem amerykanie i to co ich otacza jest OGROMNE.
OGROMNIE ZAPRSZAM DO KOMENTOWANIA
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dlczego ja zawsze trafiam w samolocie na miesjca daleko od okna??? No to cieszymy się, że doleciałeś cały i o pełnym żołądku. Z niecierpliwością czekam na nastepny odcinek telenoweli "Atlantis Trip". I pamiętaj: "Jeszcze Polska nie zginęła...":)
OdpowiedzUsuńBo o nie nie prosisz:)
OdpowiedzUsuńJak zaczynasz odprawę to po prostu po proś o miejsce przy oknie :)
No tak, to takie proste:)
OdpowiedzUsuńCo teraz robicie? Jakieś formalności? Kiedy początek zajęć?
I nie miałeś problemów ze zmianą strefy czasowej?
OdpowiedzUsuńA ile jest was z Polski??
OdpowiedzUsuńWidzę, że wrażenia po podróży jak najbardziej pozytywne i nawet nie narzekasz na zmęczenie :p Czekam na kolejne zachwyty :)
OdpowiedzUsuńDamian ujął to bardzo fajnie czekamy na następne odcinki telenoweli.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Hmmm, a co mam zaznaczyć, zeby było wiadomo, że ja to ja?
OdpowiedzUsuńA ja to Marta:-)
Rome's divine.
Divine, divine, divine...
Wiem, że Twoja podróż jest nieskończenie ważniejsza - to takie XXXL przy moim rozmiarze S;-))
ale ja teraz żyję Rzymem a Rzym żyje we mnie - jak również spora ilość farfalle z pesto i parmezanem, które właśnie w siebie wrzuciłam;-) Szczegóły w private. Ty też się odezwij - jak najprędzej.
Ps. I tak Michasiu, nawiązanie do rozmiarówki BYŁO celowe - pamiętaj, co Ci mówiłam przez ostatnie miesiące i przestań żuć te hamburgery!!
Pamiętaj, że w razie czego mamy z Piotrkiem oficjalne pozwolenie na odstrzał;-))))
:-*
:-*
Ciekawy opis podróży.Taki szczegłówy,ale nic nie zastąpi jedzenia Cioci Ewy;)
OdpowiedzUsuń